Mały rycerz - recenzja i test LG G2 Mini

Przeprowadzony przeze mnie test nie miał wykazać, czy G2 Mini bliżej do mniejszej wersji HTC One czy do Xperii Z1 Compact. Oczywiste jest bowiem, że koreański maluch ma okrojone nie tylko rozmiary. Moim zadaniem było sprawdzenie, czy jako budżetowy model sprawdzi się w rękach średnio wymagającego użytkownika.

Ten artykuł ma 5 stron:
Wstęp i pierwsze wrażenia
LG przez ostatnie lata wyrobiło sobie na rynku smartfonów markę i miejsce: wszyscy wiedzieli, czego od firmy (nie)wymagać, czego maksymalnie można się spodziewać i za jaką (zazwyczaj niewygórowaną) kwotę można to otrzymać.
Oczywiście, LG zawsze przejawiało ambicje, że chce ugrać coś więcej. Świadczyły o tym telefony typu Swift 3D czy Swift 4X HD. Jednak przez dłuższy czas nikt nie traktował tych pomysłów poważnie, a androidowy świat niezmiennie kręcił się wokół flagowców wielkiej trójcy: Samsunga, HTC i Sony.
Dziś już nikt nie wyobraża sobie high-endowych urządzeń z zielonym robotem bez LG. Nexusy 4 i 5 potwierdziły, że ta firma potrafi opracować dobry sprzęt o nadzwyczajnej wydajności, a G2 bez problemu dostał się do smartfonowego panteonu.
Zobacz również: Huawei Ascend Mate7 w naszych rękach
Na pierwszy rzut oka…
LG G2 Mini wygląda, bez zaskoczenia, jak pomniejszona wersja G2. Problem w tym, że do jego budowy wykorzystano materiały gorszej jakości. G2, mimo że cały wykonany z tworzywa sztucznego, sprawiał dobre wrażenie i był całkiem przyjemny w dotyku. O G2 Mini nie mogę niestety powiedzieć tego samego.
Tylna klapka jest zrobiona z miękkiego, w miarę odpornego na wygięcia plastiku. Jego faktura przypomina tę z Galaxy Younga. Dość łatwo się brudzi i trudno czyści (brud wchodzi pomiędzy "ząbki"), poza tym już po dwóch tygodniach nosi ślady zużycia, szczególnie w załamaniach.
Przedni panel otacza ramka, również plastikowa, która nieśmiało próbuje udawać aluminium. Niestety, jest wykonana z miękkiego tworzywa i szybko pojawiają się na niej rysy i wgniecenia.
Z przodu znajduje się duży ekran (4,7 cala) z małymi ramkami, ukryty pod cienką taflą szkła. Całość przypomina oczywiście dużego G2, jednak po chwili zabawy szybko doszedłem do wniosku, że Mini jest nijaki. "Złota" wersja kolorystyczna jest moim zdaniem brzydka. Nie do końca trafionym pomysłem — według mnie — są również przyciski fizyczne (regulacja głośności i włącznik) umieszczone na tylnej ściance, pod aparatem.
W dużym G2 dzięki sporym rozmiarom było to wygodne rozwiązanie, w wersji mini natomiast przyciski zmuszają do nienaturalnego wyginania palca i ułożenia dłoni. Przy pierwszym kontakcie nie można pozbyć się wrażenia, że te przyciski znajdują się nie tam, gdzie być powinny.
Ten artykuł ma 71 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze