HTC One V - piękny w cieniu braci [test]

Ten artykuł ma 7 stron:
HTC One V — pierwsze wrażenie
O tym, że One V trafi do mnie, wiedziałem od dłuższego czasu. Gdy końcu wpadł w moje ręce, bez zbędnych ceregieli rozprułem foliowe zabezpieczenie paczki i zobaczyłem to, co zwykle. Opakowania modeli testowych HTC to szczyt ascetyzmu i prostoty. Jonathan Ive mógłby się uczyć…
Zgadnijcie co! Wciąż jestem najładniejszy!
One V robi rewelacyjne wrażenie już w momencie wyjęcia z pudełka. Jest sporo cięższy, niż się wydaje, jednak jest to słodki ciężar, bo świadczy o tym, że trzyma się w ręku porządne urządzenie. Czarna, matowa obudowa, połyskujące szkło i ten design! Bardzo brakowało mi szaleństwa, które do wzornictwa smartfonów wprowadziło HTC wraz z modelami Legend i Hero. Przez dwa lata wygląd smartfonów tej marki był raczej zapobiegawczy. One V wraca do tamtych klasyków — wyszło to świetnie.
Zobacz również: Samsung Galaxy S6 (touchwiz)
Niezwykłość skąpana w elegancji (czarny idealnie pasuje np. do garnituru), a jednocześnie prostota obsługi. One V to świetna i przemyślana konstrukcja. Telefon jest dłuższy, niż wydaje się na renderach, i smuklejszy. Chociaż ma ekran "tylko" 3,7”, to dzięki bródce jest całkiem sporawy. Jednak jego rewelacyjne wykonanie (obudowa unibody) wybaczy wszystko. Każdy przycisk ma idealnie dobrany skok. Łapiąc za bródkę, wyciąga się smartfona z kieszeni bez zostawienia pysznych śladów na ekranie.
Wszystkie złącza i przełączniki są rozmieszczone tak jak we wszystkich HTC. Wejście na ładowarkę wciąż znajduje się w dyskryminującym leworęcznych miejscu. Zmieniło się tylko położenie diody powiadomień: powędrowała na górną ramkę obudowy (we wcześniejszych modelach była schowana pod taflą szkła). Podoba mi się ta zmiana, tym bardziej że dioda świeci jeszcze mocniej i bez problemu da się zlokalizować telefon w ciemnym pomieszczeniu. W zestawie (jak wiecie) nie ma iBeatsów, tylko zwykłe czarne słuchawki HTC. Do tego modułowa ładowarka. W skrócie — standard!
Pierwsze uruchomienie i niespodziewane problemy
Aby dobrać się do kieszeni na kartę SIM i kartę pamięci, trzeba rozsunąć jedyny niemetalowy element obudowy — tylną część bródki wykonaną z gumowego plastiku. Ten element zawiera wszystkie anteny, a ja przyzwyczajony, by klapki nie zakładać, póki nie jest to niezbędne, przez 15 minut zachodziłem w głowę, czy dostałem wadliwy egzemplarz, czy może trzymam go w zły sposób.
Pierwsze uruchomienie, ekran startowy upstrzony logo Beats Audio, początkowa konfiguracja jak zwykle w HTC — prosto, szybko, ładnie i przyjemnie. Gdy już uporałem się z zasięgiem, kontaktami i kontami, mogłem wreszcie pobawić się Sense 4.0. Wrażenia? To niezaprzeczalnie najlepsza nakładka na Androida, jaka się dotychczas pojawiła.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze